Najpierw była to potrzeba wsparcia w walce z choroba... Jednak jaki jest NFZ każdy wie- kolejki itp. Wiec czekam od roku na wiadomość ze szpitala ze moja kolej na leczenie, ale nic się nie dzieje. Jeszcze żyje, czasem trochę boli. Ale szybko mija. I miał byc blog, miały byc żale jak to mi cieżko trudno i źle w tej nierównej walce... Ze terapia mnie wykańcza, ze jest cieżko... A Dni mijają.
We wrześniu dostałam od Rodziców prezent- maszynę do szycia.
Uszyłam poszewkę na poduszkę, torbę na zakupy, strachy i króliki Tilda... I poszło! Polubiłam to, w szyciu znalazłam odskocznię od codzienności.
Maszyna to moja ostoja, uwielbiam spędzać przy niej wieczory. Uwielbiam tworzyć coś z kilku Kawałków szmatek-coś z niczego.
Coś do domu, co ułatwi życie, coś dla kogoś, co sprawi radość...
To duża satysfakcja.
Do ideału i perfekcji długa droga, ale szycie to sposób na relaks i radość życia, choć moją największą Radością jest moja mała Córeczka :)
Miło mi być pierwszą osobą na Twoim blogu. Trzymam kciuki za wiele szyciowej radości i walce, którą jak sama piszesz toczysz. Powodzenia!
OdpowiedzUsuń(Nie) dziękuję;)
UsuńTo mnie jest miło Cię u mnie gościć;) zapraszam ponownie, jestes poniekąd moja Inspiracją;)