Codzienność, obowiązki, samotność. Jak to powiedziała moja Mama- kura domowa się ze mnie zrobiła.
No nie da się ukryć, kura na pełen etat.
W pewnej reklamie tv usłyszałam "mamy nie biorą zwolnienia..."
Mnie by się przydało, chociaż kilka dni. Mąż ciągle w delegacji, ja ze wszystkim sama.
Brakuje mi odpoczynku, brakuje towarzystwa, przytulenia, odciążenia.
Codziennie rano mam jedną myśl- chciałam mieć rodzinę, dom z ogródkiem i psa... A jednak NIE TAK TO MIAŁO WYGLĄDAĆ
Dobrze, że chociaż mam tego mojego Singera, to szycie. Zawsze to jakaś odskocznia, zajęcie inne niż pieluchy, gotowanie, sprzątanie, rachunki, zakupy, sprawy urzędowe, szczepienia, choroby i inne uroki codziennego życia z malym dzieckiem.
I chociaż kocham moje Szczęście najbardziej na świecie, nie wyobrażam sobie życia bez Niej, współczuję Mężowi, że nie widzi jej codziennych minek, nie słyszy Jej opowieści ... Mam czasami ochotę uciec. Zwyczajnie mu zazdroszczę, że wraca do hotelu i nic Go nie obchodzi.
Mam ochotę zaszyć się gdzieś, poczuć się kobietą, zadbać o siebie, nie wiem- może iść na zumbę, kurs tańca...
Tylko jak?! Jak, kiedy jestem mamą 24/7
Może kiedy Córa będzie starsza... Może wtedy będę mogła się gdzieś wyrwać, jeśli nie zwariuję do tego czasu.
Czuję się jak samotna matka. I w pewnym sensie jestem samotna, może kiedyś będzie lepiej.
Póki co jestem zmęczona.
Jedno mnie cieszy- sukienka, w której miałam dziś skończyć rękawy (ale czasu i sił brakło) zapowiada się na prawdę zadowalająco, do tej pory nic nie zepsułam i szczerze mi się podoba.
Może jutro będzie lepszy dzień?
Trzymajcie kciuki!
Ps. Dziękuję, że czytacie, że piszecie, że jesteście! To dla mnie duża mobilizacja i kopniak dodający sił!
 |
sukienka jeszcze w proszku;) |